Świadectwo Olgi

Mimo, że pochodzę z domu, w którym była zawsze obecna wiara katolicka nie doświadczyłam nigdy wcześniej  łaski modlenia się na Różańcu. Wydawało mi się, że ta forma modlitwy przeznaczona jest dla osób starszych ze względu na swoją monotonię i czas trwania. Zbyt mało motywowała mnie do bezpośredniej relacji z Bogiem poprzez rozmowę, tylko była formą odklepywania formułek.

Maryja zawalczyła o mnie dokładnie dzień przed moimi 30 urodzinami. Przyjaciółka w formie prezentu urodzinowego zapisała mnie do Kółka Różańcowego, co wydawało mi się na początku żartem. Jako osoba, która trzyma się podjętych zobowiązań obawiałam się czy dam radę w swoim nieuporządkowanym życiu wprowadzić rygor codziennej 1 dziesiątki.  Zaufałam jednak, że z jakiegoś powodu trafiłam do Kółka i zgodziłam się na uczestniczenie w tym ?niebiańskim projekcie?. Moje przystąpienie do Kółka pozwoliło na jego oficjalne uchwalenie, gdyż zamknęłam grono wymaganych 20 osób [4 tajemnice x 5 Zdrowaś Maryjo]. Gdy dowiedziałam się, że mojego kółka patronem jest św. Faustyna wiedziałam, że uczestniczenie w Żywym Różańcu to nie obowiązek, a łaska. Za wstawiennictwem św. Faustyny dostąpiłam bowiem w swoim życiu fizycznego uzdrowienia. Modlitwy o moje uleczenie odbywały się w prywatnej kaplicy Sióstr Miłosierdzia na Żytniej. Przed jej relikwiami udało się zebrać wiele, nawet niewierzących bądź mi obcych osób, które zechciały modlić się w mojej intencji [stwierdzono obecność naczyniako-tętniaka w bardzo niekorzystnej lokalizacji mózgu, a byłam silnie obciążona genetycznie gdyż mój Tata zmarł w młodym wieku na wylew krwi do mózgu].

Rys biograficzny Św. Faustyny

 

Maria Faustyna Kowalska, właśc. Helena Kowalska urodziła się 25 sierpnia 1905 jako trzecie z dziesięciorga dzieci rolników ze wsi Głogowiec. W wieku siedmiu lat po raz pierwszy odczuła powołanie do życia zakonnego. Po ukończeniu trzech klas szkoły podstawowej musiała zrezygnować z dalszej edukacji, aby zwolnić miejsce młodszemu rodzeństwu. W szesnastym roku życia podjęła pracę jako służąca. Po roku wyjawiła rodzicom zamiar wstąpienia do zakonu, lecz dwukrotnie spotkała się ze stanowczą ich odmową. Często zmieniała pracę, jak i miejsce zamieszkania szukając właściwego miejsca. W 1924, podczas zabawy tanecznej doznała widzenia umęczonego Jezusa, który miał jej wydać polecenie wstąpienia do zakonu. Bez zgody rodziców udała się więc do Warszawy. Przełożona warszawskiego domu Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, wyraziła chęć przyjęcia jej do zakonu pod warunkiem wpłacenia posagu. Helena przez kolejny rok opiekowała się dziećmi, by zarobić na wyprawkę.

W 1925 wstąpiła do Zgromadzenia pełniąc obowiązki kucharki, ogrodniczki i furtianki. 30 kwietnia 1928 złożyła pierwsze śluby zakonne ponawiane każdego roku, aż do czasu złożenia wieczystej profesji. W czerwcu 1929, po pobycie w Wilnie i w warszawskim domu na ul. Żytniej, zamieszkała w nowo powstającym klasztorze na Grochowie. Rok później przyjechała do Płocka, gdzie w domu klasztornym przy Starym Rynku przebywała ponad dwa lata, wykonując obowiązki sprzedawczyni w sklepie piekarniczym. Dopiero 1 maja 1933 złożyła śluby wieczyste w Krakowie.

Na polecenie jednego ze swoich spowiedników, ks. Michała Sopoćki, Faustyna zaczęła prowadzić szczegółowy zapis swoich przeżyć, znany potem jako Dzienniczek. Opisywała w nim cierpienia i przeciwności, stany mistyczne jakich doznawała, a przede wszystkim liczne wizje i objawienia. Dotyczyły one między innymi namalowania obrazu Jezu ufam Tobie (do którego Jezus miał dać szczegółowe wskazówki), modlitw Koronki do Miłosierdzia Bożego i Godziny Miłosierdzia, ustanowienia święta Miłosierdzia Bożego (w pierwszą niedzielę po Wielkanocy), szerzenia czci Miłosierdzia i obietnic z nim związanych, oraz powołania do życia nowego „zgromadzenia”, czyli takiego dzieła w Kościele, które by podjęło zadanie wypraszania miłosierdzia dla świata (Apostolski Ruch Bożego Miłosierdzia). Zapisała również polecenie Jezusa Chrystusa żądającego, by zostało założone nowe zgromadzenie głoszące na cały świat kult Miłosierdzia Bożego. Zgromadzenie to miało również zrzeszać wszystkich świeckich wiernych kościoła katolickiego. Nakaz ten urzeczywistnił się wraz z powołaniem do życia Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego.

Objawienia, których doznała święta, dotyczyły przede wszystkim roli Miłosierdzia Bożego w życiu duchowym człowieka oraz szerzenia kultu tego przymiotu. Jezus Chrystus wskazał na Miłosierdzie Boże, jako na jedyny ratunek dla świata i uczynił Faustynę swoją ?sekretarką?, której misją było przekazanie światu prawdy o jego miłości. Z zapisków wynika, że Miłosierdzie jest największym z boskich przymiotów, będącym zwieńczeniem dzieł Boga-Stworzyciela. Jest ono powszechne, nieograniczone i dostępne dla wszystkich ludzi, a w sposób szczególny dla grzeszników. Chrystus zalecał bezgraniczne zaufanie boskiej miłości, przez co człowiek ma osiągać mistyczną doskonałość.

Faustyna Kowalska przewlekle chorowała na gruźlicę płuc i przewodu pokarmowego, która początkowo była całkowicie nierozpoznawalna. We wrześniu 1936 i w kwietniu 1938 została wysłana do szpitala chorób zakaźnych, gdzie doznała cudownego uzdrowienia. Ostatecznie wróciła do stanu zdrowia sprzed cudu, traktując chorobę jako zadośćuczynienie za grzechy i spełnianie woli Boga.

Zmarła 5 października 1938 w Krakowie, do ostatniej chwili zachowując świadomość. Na uroczystości nie był obecny nikt z rodziny, gdyż zmarła nie chciała narażać ich na koszty podróży. Została pochowana w grobowcu na cmentarzu zakonnym w Łagiewnikach.

 Olga

 

Świadectwo Ks. Ireneusza

   ?Jezu, ufam Tobie?

?Chcę Cię wysławiać na wieki, za to coś uczynił? (Ps. 52, 11a)

(słowa napisane na moim obrazku prymicyjnym)

Urodziłem się w Białej Podlaskiej jako dziewiąte dziecko Krystyny i Adama. Od urodzenia bardzo dużo chorowałem i załamani rodzice wozili mnie po szpitalach, a lekarze nie dawali mi wielu szans na życie. Pewnego dnia poczułem się gorzej. Rodzice, który jedyną szansę na moje ocalenie widzieli w Bogu, przed powtórnym odwiezieniem mnie do szpitala, postanowili mnie ochrzcić. Poszli do najbliższego kościoła w Białej Podlaskiej, który mieścił się przy stacji PKS, bo byłem już prawie umierający. Ksiądz, widząc mnie, przestraszył się i powiedział: ? ?on potrzebuje natychmiast lekarza?. Nie było jednak rodziców chrzestnych. Mama wyszła przed kościół, aby kogoś o to poprosić. Przechodziła akurat moja ciocia, która chętnie zgodziła się, więc matka chrzestna już była. Za chwilę przechodzili dwaj mężczyźni, byli to studenci, którzy przyjechali do domu na święta Bożego Narodzenia. Mama spytała jednego z nich, czy nie zechciałby zostać ojcem chrzestnym – zgodził się, więc chrzest mógł się odbyć. Właśnie wtedy  –  przed chrztem świętym – rodzice ofiarowali mnie Panu Bogu mówiąc: ?Panie Boże, jeżeli chcesz go zabrać do siebie, niech się stanie Twoja wola, a jeżeli chcesz, aby żył, niech pójdzie na Twoją służbę?. Po ochrzczeniu rodzice zawieźli mnie znowu do szpitala. Lekarze byli bezradni – rodzice znów usłyszeli słowa: ?jeżeli do jutra przeżyje, to będzie dobrze?. Ku zdziwieniu lekarzy mój stan zdrowia poprawiał się z dnia na dzień, wszystkie dolegliwości, które miałem, zniknęły. Pan Bóg dotknął mnie swoją łaską uzdrowienia.

Mama wspomina, że lekarze przez dłuższy czas dopytywali się o stan mojego zdrowia. Ale ja od tamtej pory już nie chorowałem, wręcz przeciwnie -nawet udzielałem się sportowo w szkole podstawowej i średniej, uzyskując  dobre wyniki. Sport towarzyszył mi też w seminarium i towarzyszy do dzisiaj.

Wiele osób z rodziny mówiło mi, że będę księdzem, ale ja broniłem się, że nie będę. Kimże nie chciałem być? Cukiernikiem, sportowcem – miałem nawet propozycję od mojego profesora, żebym rozwijał swoje zdolności sportowe na AWF. Miałem też dużo koleżanek, a nawet dziewczynę.

Stopniowo jednak zmieniałem swoje plany życiowe i nie słuchałem już żadnych słów, bo wiedziałem, kim chcę zostać. Wiele osób z rodziny wiedziało o przysiędze rodziców, którą złożyli, ofiarowując mnie chorego Bogu. Oni wiedzieli, ale przez wiele lat nie mówili mi o tym. Pan Bóg jednak działał cały czas.

O ofiarowaniu mnie Bogu przez rodziców dowiedziałem się będąc już w Nowicjacie Księży Pallotynów. Przypominam sobie ten dzień – popłynęły mi wtedy łzy i uświadomiłem sobie, jak krok po kroku jak Pan Bóg mnie wzywał swoją łaską powołania. Po raz pierwszy głos Boży w sercu usłyszałem pod koniec III klasy szkoły średniej. Wpierw Pan Jezus pukał delikatnie, a później bliżej matury Jego głos był coraz silniejszy: ?Pójdź za Mną?. Przypomniałem sobie wszystkie okoliczności i znaki, które mi dawał i Jego miłość, napełniającą moje serce radością i pokojem.

Już w szkole średniej nawiązałem kontakt z pallotynami, a po jej ukończeniu i po maturze wiedziony głosem powołania wstąpiłem do Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego Księży Pallotynów. 7 lat później z rąk Jego Eminencji Księdza Prymasa Kardynała Józefa Glempa otrzymałem święcenia kapłańskie.

* * *

Pragnę Panu Bogu nieustannie dziękować za dar życia, uzdrowienia, za dar powołania i kapłaństwa. ?Chcę Cię wysławiać na wieki, za to coś uczynił? (Ps. 52, 11a).

                      ?Własnego kapłaństwa się boję,

                      własnego kapłaństwa się lękam

                       i przed kapłaństwem w proch padam,

                      i przed kapłaństwem klękam.

                      W lipcowy poranek mych święceń

                      dla innych szary zapewne ?

                      jakaś moc przeogromna

                      z nagła poczęła się we mnie.

                      Jadę z innymi tramwajem ?

                      biegnę z innymi ulicą ?

                      nadziwić się nie mogę

                      swej duszy tajemnicą?.

                           Ks. Jan Twardowski