Mimo, że pochodzę z domu, w którym była zawsze obecna wiara katolicka nie doświadczyłam nigdy wcześniej łaski modlenia się na Różańcu. Wydawało mi się, że ta forma modlitwy przeznaczona jest dla osób starszych ze względu na swoją monotonię i czas trwania. Zbyt mało motywowała mnie do bezpośredniej relacji z Bogiem poprzez rozmowę, tylko była formą odklepywania formułek.
Maryja zawalczyła o mnie dokładnie dzień przed moimi 30 urodzinami. Przyjaciółka w formie prezentu urodzinowego zapisała mnie do Kółka Różańcowego, co wydawało mi się na początku żartem. Jako osoba, która trzyma się podjętych zobowiązań obawiałam się czy dam radę w swoim nieuporządkowanym życiu wprowadzić rygor codziennej 1 dziesiątki. Zaufałam jednak, że z jakiegoś powodu trafiłam do Kółka i zgodziłam się na uczestniczenie w tym ?niebiańskim projekcie?. Moje przystąpienie do Kółka pozwoliło na jego oficjalne uchwalenie, gdyż zamknęłam grono wymaganych 20 osób [4 tajemnice x 5 Zdrowaś Maryjo]. Gdy dowiedziałam się, że mojego kółka patronem jest św. Faustyna wiedziałam, że uczestniczenie w Żywym Różańcu to nie obowiązek, a łaska. Za wstawiennictwem św. Faustyny dostąpiłam bowiem w swoim życiu fizycznego uzdrowienia. Modlitwy o moje uleczenie odbywały się w prywatnej kaplicy Sióstr Miłosierdzia na Żytniej. Przed jej relikwiami udało się zebrać wiele, nawet niewierzących bądź mi obcych osób, które zechciały modlić się w mojej intencji [stwierdzono obecność naczyniako-tętniaka w bardzo niekorzystnej lokalizacji mózgu, a byłam silnie obciążona genetycznie gdyż mój Tata zmarł w młodym wieku na wylew krwi do mózgu].